Cześć. Dwa miesiące bezruchu na budowie dłużyło się niemiłosiernie :) A teraz jak na sra...ę wszystko prawie naraz. W czwartek 9 maja wszedł elektryk. Fajnie podpowiedział co i jak a i tak co pojadę na budowę to coś mi sie przypomina...:) Elektryk jeszcze nie zdąży wejśc a mają wejść tynkarze z pracami przygotowującymi - zabezpieczenie okien, równanie i takie tam. Ale najlepszy numer jest taki, że ciągle czekamy na skrzynkę od prądu. W moim rejonie PGE przetarg wygrała jakaś firma, która ma wiecznie obsuwy... dawniej czekało się max 2 miasiące, teraz czekam piąty miesiąc... A do tynków potrzeba siła. No cóż, trza było uśmiechnąć się do sąsiadki.
Co do elektryki - nie robimy nic super extra poza obecnym standardem. Nie obniżamy sufitów w strefie dziennej (bo optycznie za bardzo obniży się to pomieszczenie) wieć precyzyjnie musielismy określić co gdzie i jak chcemy. Była nawet ostra wymiana zdań z mężem ;) Z rzeczy ciekawszych to robimy gniazdko podłogowe pod stokiem kawowym (mam nadzieję, że tak wyjdzię) i wejście pod agregat - w razie "w" - jakby się zdarzyła awaria prądu to nie mamy nawet wody (mamy studnię). Wychodzi kilomentry kabelków... :)
Także ruszyło z kopyta, oby tylko ta firma z tą skrzynką nie przedłużała...